"I niech wiersz, co ze strun się toczy,
Będzie, przybrawszy rytm i dźwięki,
Tak jasny jak spojrzenie w oczy
I prosty jak podanie ręki."

~Leopold Staff "Ars Poetica"

piątek, 29 kwietnia 2016

Muza pomyślności (Marek Grechuta)

Co to
gdy usta milczą śpiewa i wzrusza?
To dusza, to dusza!
co to
nieraz duszy sobie skrzydła dopinało?
To ciało, to ciało!
dusza i ciało, serce i rozum
wiedza i sztuka wyśniona
każda ta para jest wtedy szczęśliwa
gdy w siebie zapatrzona

Między żarem słów a słów tych cieniem
między śmiechem a westchnieniem
między każdą chwilą smutku i radości
krąży muza pomyślności
Poszukaj jej zawołaj ją na kuszenie
nowych dni, pięknych chwil
przyniesie taki uśmiech
co da ci natchnienie
co doda sił da więcej sił

Pewien artysta muzyk pianista
sztuce swej bez reszty oddany
grywał do tańca pewnej tancerce
siedząc w orkestronie schowany
Nie widział skoków i piruetów
kroków na czubkach palców
słyszał leciutki tupot po scenie
a potem burze oklasków

Jak wiele może zdziałać uczucie
pokona przeszkód sto
przez takie dziwne losu zrządzenie
wymyślił światu peryskop

Między żarem słów a słów tych cieniem
między śmiechem a westchnieniem
między każdą chwilą smutku i radości
krąży muza pomyślności
Poszukaj jej zawołaj ją na kuszenie
nowych dni, pięknych chwil
przyniesie taki uśmiech
co da ci natchnienie
co doda sił da więcej sił

Dusza i ciało, serce i rozum
wiedza i sztuka wyśniona
każda ta para jest wtedy szczęśliwa
gdy w siebie zapatrzona
Bo kiedy w chwilach samotności
jedno drugie na duchu podpiera
nadzieja rośnie jak wielka rzeka
która po obu brzegach wzbiera

Między żarem słów a słów tych cieniem
między śmiechem a westchnieniem
między każdą chwilą smutku i radości
krąży muza pomyślności
Poszukaj jej zawołaj ją na kuszenie
nowych dni, pięknych chwil
przyniesie taki uśmiech
co da ci natchnienie
co doda sił da więcej sił



sobota, 9 kwietnia 2016

Jeziora górskie (Jerzy Liebert)

Pośród skał twardych, złomów z granitu,
W dolinach górskie jeziora śpią,
W spowitych sennie ciszą i mgłą
Śnieg się przegląda ze szczytu.


W oprawie mocnej, w pierścieniu z głazów
Świecą ich sine, przejrzyste dna.
Potok nad nimi jak struna łka
Szmery miłosnych wyrazów.


Dzień wstaje z wolna, patrzy w zadumie.
Zanurza palce różowe w toń,
Później ze wstydu podnosi dłoń,
Że pieścić lepiej nie umie.


piątek, 8 kwietnia 2016

Ars Poetica (Leopold Staff)

Echo z dna serca, nieuchwytne,
Woła mi: "Schwyć mnie, nim przepadnę,
Nim zblednę, stanę się błękitne,
Srebrzyste, przezroczyste, żadne!"


Łowię je spiesznie jak motyla,
Nie, abym świat dziwnością zdumiał,
Lecz by się kształtem stała chwila
I abyś, bracie, mnie zrozumiał.


I niech wiersz, co ze strun się toczy,
Będzie, przybrawszy rytm i dźwięki,
Tak jasny jak spojrzenie w oczy
I prosty jak podanie ręki.


W malinowym chruśniaku (Bolesław Leśmian)

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.

I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie — oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.

środa, 6 kwietnia 2016

Samobójca (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)

Skoczył w morze ciemne i mordercze.
Ześlizgnął się po taflach cienia.
Miał ciężkie serce.
Nie musiał przywiązywać kamienia.

Z głębi wody ukłonił się światu.
Minął sepię, piękną i szkaradną.
I spoczął na dnie wśród kwiatów.
Z takim sercem idzie się na dno.

Listy (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)

Pani traci już wszelką powagę:
czyha w bramie na listonosza!
Patrzy smutno, uśmiechem go błaga
jak ranny leżący na noszach.

Dni tej pani bez listów toną,
idą na dno w żalu bez granic...,
aż się dziwi zmartwiony listonosz:
„Ja bym tam napisał do pani”...

Stos (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)

Chwyciłeś mnie za burzę włosów,
Mistrzu ogniowy!
ramionami jak powrozami
przywiązałeś do serca: stosu.

Mszczą się czary i uroki wszystkie!
Ach, i znikąd pomocy!
Dzień się spalił na węgiel nocy,
pośród westchnień i iskier.

Nietoperz (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)

1.

Gdy już zmierzch wonne olejki w tęczowe niebo wetrze,
nietoperz wylatuje ze strychu
i zaczyna mierzyć po cichu
wielkie koła tęsknoty rozlane na wietrze...

2.

Traci ślad i zaczyna na nowo.
Cicho trzepie skrzydłem błoniastem
i mierzy, i mierzy do świtu
koła wieczornych tęsknot wiszących nad miastem.