Zakwita w puszczach dziwny kwiat paproci,
Na jedną chwilę, w tajemniczym cieniu -
Cały świat blaskiem czarodziejskim złoci,
Lecz można tylko dotknąć go w marzeniu.
Młodość, co wierząc, sama cuda tworzy,
Umie go dojrzeć w cudowności lesie,
Żadne widziadło w biegu jej nie strwoży,
Pewnej, że skarb ten na sercu uniesie.
A choć nie uszczknie kwiecia ideału,
Co pod jej ręką jako sen przepada -
Jednak ma chwilę ekstazy i szału,
W której jest pewną, że niebo posiada,
I widzi wszystkie ziszczone nadzieje,
Tryumf szlachetnych poświęceń i trudów,
I nową jutrznię - która zajaśnieje
Ponad przyszłością wyzwolonych ludów...
Gdy się dwa serca spotkają tęskniące,
Pełne nadziemskiej piękności i żalu,
Gdy objawienie miłości jak słońce
Na ust spłonionych zabłyśnie koralu,
Gdy po raz pierwszy drżące a wstydliwe
Te usta w jeden pocałunek spłyną,
Gdy przez nie dusze połączyć się chciwe
Jako dwie fale w oceanie giną,
Natenczas w uczuć wezbranych powodzi,
W tej błyskawicy duchów idealnej,
Kwiat ów cudowny tajemniczo wschodzi
I w pocałunku kwitnie niewidzialny!
Tyle też jego trwania: gdy z zachwytu
Zbudzona dusza chce go ująć w dłonie,
Zniknął bez śladu... Tylko wśród błękitu
Zostaly po nim jakieś dziwne wonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz